á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Pojawiła się wena, więc trzeba korzystać i tworzyć kolejną recenzję. Już w piątek zapraszam na wyniki losowania „W szponach mrozu” Richelle Mead i recenzję tej książki. (...) A teraz wracając do tematu. Sara Dillon, bohaterka, która mnie okrutnie irytowała, jednak chwilami utożsamiałam się z nią i dzieliłam jej ból. Na Max’a, dziewczyna trafia w klubie, na dobrą sprawę to on ją zagaduje, po czym ona daje mu tzw. kosza. Mężczyzna nie daje za wygraną i po tym, kiedy nagrał telefonem krótki film w chwili kiedy Sara tańczyła, los, lub celowe działanie Max’a sprawia, że spotykają się ponownie, tej samej nocy przy toaletach. Dochodzi między nimi do zbliżenia, które oboje uważają za jednorazową przygodę. Przygoda ta jednak nie kończy się tej nocy w klubie, bo spotykają się nie raz dlatego, że pracują w tej samej firmie Ryan Media Group, znanej już z poprzedniej części. To całkowicie komplikuje ich sytuację. Zawierają jednak pewien układ, który ma się ograniczać tylko do cielesnej bliskości. Kobieta nie chce wiązać się z nikim, po tym jak po swoim jedynym związku, jaki miała w życiu, zostały tylko zgliszcza. Denerwowało mnie jej podejście do sprawy, zamykała się i uciekała od uczucia, nie zwracając uwagi na uczucia innych ludzi, w tym Max’a. Ich związek napiera tempa jak rozpędzony pociąg, który gna w nieznanym kierunku. Właśnie to mnie urzekało w całej tej historii. Nie wiedziałam do końca jak to się zakończy, bo co myślałam, że już wszystko się układa pomyślnie, nagle wyskakiwało coś, co przeszkadzało tym młodym ludziom. Pomysły jakie miał Max, na to aby spędzić z Sarą jeden dzień (zgodnie z umową) były genialne. Nie wiem skąd autorka czerpała inspiracje, ale sceny i sytuacje opisane w książce były tak zaskakujące, że wcale nie dziwiłam się bohaterce, że ciągle myślała na tym, co w danym tygodniu przygotuje pan Stella.
Po tej powieści nie ma co oczekiwać patetycznych i wyniosłych dialogów, miłosnych uniesień godnych klasyki literatury romansu. Autorka pisze przyjemnie, łatwo do zrozumienia i nieskomplikowanie. Jeśli ktoś z Was nie czytał jeszcze „Pięknego nieznajomego”, musi to jak najszybciej nadrobić!
Sara przeprowadza się do Nowego Jorku. (...) Ma za sobą długi związek, pełen kłamstw i niewierności ze strony partnera. Czuje się zmęczona życiem, mimo że jest młodą kobietą. Postanawia zaszaleć, chce przeżywać zwariowane przygody i przypadkowe romanse. Poznaje Maxa, przystojnego mężczyznę, który nie narzeka na brak chętnych oddania mu się kobiet. Znajomość tych dwojga jest oparta tylko i wyłącznie na seksie. Zawierają między sobą umowę której myśl przewodnia to "żadnych zobowiązań". Jednak czy jest to możliwe? Miała być szalona przygoda, tymczasem oboje zastanawiają się czy mogą liczyć na coś więcej.
Cóż by tu powiedzieć o fabule. Nie macie czasami wrażenia, że w takich książkach jest nico przerysowana rzeczywistość? Dlaczego na co dzień na ulicy nie spotykamy takiego Maxa czy choćby Bennetta? No có ż jaki kraj taki "piękny nieznajomy". Ale do rzeczy, fabuła nie obfituje w zaskakujące zwroty akcji, nagły dreszczyk grozy, czy liczne przypływy emocji. To nie ten typ książek, tu króluje namiętność, liczne sceny erotyczne i uczucie w tle.
Kreacja głównych bohaterów jest schematyczna, typowa dla tego rodzaju literatury. On bogaty nieziemsko przystojny, wysportowany i w dodatku świetny kochanek (w rzeczywistości funkcje te się nie łączą i nie występują w jednym osobniku). Ona zagubiona, po przejściach, w tym przypadku jest jednak ten drugi typ czyli ślina, twardo stąpająca po ziemi kobieta, wie czego chce nie potyka się o własne nogi. Ten wizerunek kobiety lubię w książkach najbardziej.
Christiana Lauren zdecydowały się na narrację przemienną, jeden rozdział pisany z perspektywy Sary, drugi z punktu widzenia Maxa. Podobnie zresztą było w "Pięknym Draniu" Język, którym są opisane sceny seksu jest dobrze dobrany, nie jest wulgarny, ale tez nie jest przesłodzony i udziwniony. Wyobraźnia autorki rozkłada na łopatki, są sceny w książce, które większość z nas chciałaby przeżyć np scena na dachu w Święto Niepodległości, namiętność zmysłowość i fajerwerki w tle, nic dodać nic ująć. Zafascynował mnie też epizod w magazynie luster, tego się nie czyta na co dzień.
Kiedyś znajoma powiedziała mi że czytając "50 twarzy Greya" czy też "Dotyk Crossa", omijała sceny seksu, zwyczajnie je przekartkowywała do momentu kulminacyjnego i czytała dalej akcję jak gdyby nigdy nic. Chcąc z tej książki wyciąć sceny seksu zostało by jej zaledwie jedna trzecia :) Czytając "Pięknego Nieznajomego" można wyłączyć myślenie, skupiasz się na tym co jest napisane i nie patrzysz ponad tekst. Erotyki właśnie temu mają służyć, aby się zrelaksować, zapomnieć o codzienności i pomarzyć trochę o księciu z bajki .
Podsumowując, "Piękny Nieznajomy" przypadł mi do gustu i choć momentami brakowało mi ciętych dialogów z pierwszej części, nie uważam tej pozycji za gorszą. Stawiam je na równi, każda z nich ma swój charakter i smak. Polecam książkę wszystkim tym, którzy czytali pierwszą część oraz wszystkim wielbicielom literatury erotycznej. Jak ktoś poszukuje książki z głębszym sensem i drugim dnem, to ta pozycja odpada.